- I w czym ty niby jesteś lepszy? W popisywaniu się? To dla szczunów - mruknęła, spluwając mu siarczyście pod łapy. Pysk Asyllum wykrzywił się w grymasie obrzydzenia. Gardziła Merosem, był dlań ohydny.
Zerknęła na Novę.
- Na pewno nie wyjdzie nic budującego, póki ten intruz tu będzie - odparła. Najeżona sierść na grzbiecie zaczęła opadać, odsłaniając kości obrośnięte czarnymi piórami, wystające z łopatek.
Wróg? A czym zasłużył sobie na jej zaufanie? Wkraczając na ich tereny? Nonsens.
- To twoja decyzja, Eililth. Jeśli coś pójdzie nie tak, jeśli nas wyda - to będzie twoja wina. Ja się pod tym nie podpisuję - burknęła, zbliżywszy swoją mordę do pyska czarnej, wwiercając krwiste oczy w jej ślepia. Po chwili odwróciła się, powracając na swoje stare miejsce na sofie, gdzie czekał na nią Damien.
Kiedy potrzebuję wsparcia, to ciebie nie ma, co?~ Sama sobie poradziłaś~